czwartek, 26 lipca 2018

Zaiste, skrewiłam.

Po takim czasie nie wypada mi rozpocząć słowami innymi niż: Zaiste, skrewiłam.

Tego bloga prowadziłam od gimnazjum. Pomysł pojawił się bodajże na feriach świątecznych po drugiej klasie, realizacja nastąpiła zresztą niedługo później. I umarła. Liceum, matura, blabla, nieważne, [tu wstaw ciąg dowolnych wymówek, które będą brzmiały jak całkiem uzasadniony i logiczny bełkot człowieka odpowiedzialnego i wkraczającego na wojenną ścieżkę dorosłości]. Faktem jest, że w pewnym momencie pisać przestałam, dokumentnie i w całej rozciągłości. Ba, stałam się nawet człowiekiem, który przestał mieć czas na czytanie książek. I wiecie co? Ostatniemu wrogowi nie życzę. 

Do końca heksy zostało mi jakieś sześć czy osiem rozdziałów i panteon bogów Europy mi świadkiem, że zabierałam się za dokończenie ich. Nie dałam rady. Powód? Przytoczony powyżej: Tego bloga prowadziłam od gimnazjum. I przysięgam, psiakrew, w tym się już dalej grzebać nie da. Wyjścia były dwa. Primo, wrócić w glorii i chwale z elegancko wysmażoną, dopracowaną puentą. Musiałabym poprawić wszystko, włącznie z linią fabularną, a tak w ogóle to najlepiej z całą koncepcją, ale wcześniej nie umrzeć z zażenowania tytułem tego, co zgromadzone jest na przestrzeni rozdziałów 1-54. Nie, niewykonalne. No to secundo - walnąć te rozdziały hurtem, w jeden wolny weekend, jak leci, bez polotu i finezji. Tak aby było, żeby ludzie nie szukali mnie aż na Chomikuj. Nie. Nie będę pisała niczego w ten sposób, bez chęci, bez pomysłu, bez zabawy, bez szacunku, nie tak, NIE. 

Nie zrozumcie mnie źle - uważam tę historię za złą. Jej główną wadą jest fakt, że powstała w głowie dziewczynki z gimnazjum (już nawet nie ma gimnazjów!), dalsze wady to tylko implikacje tego faktu. Co więc zrobić z taką opowiastką? Ano wyjebać w pizdu. Jednym zamaszystym kliknięciem w "X". Zniknęło z gogle, nie było wogle, rzekłby poeta. 

Ale ten blog posiada jedną rzecz, którą uważam za wspaniałą. Czytelników. Z perspektywy czasu trudno uwierzyć mi w to, że w ogóle kiedykolwiek tu zawitaliście. Tym większe jest moje zdumienie, kiedy wciąż, wciąż, po kilku LATACH otrzymuję powiadomienia z Waszymi komentarzami! Nie mam pojęcia, co zrobiłam Wam w głowy, że wciąż tu wracacie. Niektórych z Was, jeśli dobrze pamiętam nicki, kojarzę jeszcze z początków tej historii. Jeżeli przez te lata byliście wkurzeni, rozczarowani lub zdradzeni, wiedzcie, że każdy atakujący mnie znienacka komentarz przyprawiał mnie o wyrzuty sumienia i skurcz żołądka, depresję, katatonię i łysienie plackowate. Niektórzy powiedzieliby, że powinnam dokończyć to opowiadanie nie dla siebie, tylko dla Was. Może to nie w porządku, ale ja nie chcę pisać czegoś, czego pisać nie chcę. W jakiś sposób wydaje mi się, że przynajmniej część z Was nie chciałaby czytać tego, co w efekcie takiego procederu by powstało.  

Mimo wszystko nie sądzę, że powinnam przepraszać Was za to, że porzuciłam coś, co uważałam za swoją pasję. I nie po to wracam. 

Przyszłam z czymś, co, jak sądzę, na Waszym miejscu chciałabym dostać. Z nową historią. Tym razem kompletną. 

Nie wiem jeszcze, czy skończy się blogiem, wattpadem, czy innym ustrojstwem. Nie wiem też, ile potrwa, nim ją ukończę. Udostępniam tego posta teraz, by zwiększyć prawdopodobieństwo, że do Was dotrę. I żeby mieć miecz Damoklesa wiszący nad moim honorem. 

Jeżeli wciąż tu jesteście i przeczytaliście ten post, zostawiam Wam swojego maila. Możecie mnie na nim zwyzywać, zmieszać z błotem i odmówić czci wszelakiej. Ale jeżeli jesteście zainteresowani tym, co obecnie piszę, tam też przekażę Wam wszelkie informacje. 

necronice@gmail.com

A bloga nie usunę. Szlag niech trafi te rozdziały, ale razem z nimi usunęłabym jakikolwiek ślad po tym, że tu byliście. A ja już przypomniałam sobie, jak fajnie jest przelewać swoje myśli na papier. Was potrzebuję, żebyście przypominali mi, że dzielenie się nimi jest jeszcze fajniejsze. 



7 komentarzy:

  1. Trochę mi smutno, że nie poznam końca tej historii, ale... Na pocieszenie zawsze mogę dorobić sobie własny (oczywiście całkiem prywatnie, wyłącznie dla siebie :-) )
    Pisanie "na chama" nie ma sensu, wiem coś o tym..
    Trzymaj się ciepło, na pewno jeszcze tu wrócę, choć niekoniecznie za każdym razem zostawię ślad.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wchodzę sobie na GG, a tu nagle powiadomienie. Zdecydowanie mnie zaskoczyłaś. W sumie jestem w stanie zrozumieć ten problem odnośnie dokończenia czegoś, co zaczęło być tworzone w etapie dużo wcześniejszym. Sama mam kilka takich rzeczy i pozostawić je tak, aby ktoś z sentymentu wrócił sobie i przeczytał co tam wcześniej było. Zresztą i tak podziwiam za ilość rozdziałów. Ja nie wiem jaka magia to jest, że ktoś daje radę tworzyć tak długo jedną historię. Ja sama nie potrafie tak za bardzo, choć próbuje. Muszę mieć jakiś przerywnik. W każdym razie jestem w sumie jednak szczęśliwa, że tworzysz coś nowego. Do twojej twórczości w zasadzie mam ogromny sentyment, bo od twoich tworów zaczynałam przygodę z ff. Nawet wiele z nich pamiętam xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że nic Ci nie jest. Bałam się, że przerwa, była spowodowana jakimś wypadkiem, albo chorobą. Ciężko mi uwierzyć, że pisałaś tak dobrze w gimnazjum,kocham to opowiadanie całym serduszkiem i do końca wierzyłam, że kiedyś się tu pojawisz. Miałam rację :)
    Ściskam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    kochana nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z Twojego odzewu tutaj... od czasu do czasu zaglądałam w nadzieji, dzisiaj zajrzałam na inny blog aby przeczytać rozdział, a tam patrzę w linki i widzę, że tutaj napisałaś... adres mailowy zapisałam i niebawem się odezwę do Ciebie...
    cóż wielka szkoda, że historia nie doczeka się kontynuacji, ale to zrozumiałe, choć czy jest szansa, abyś te brakujące rozdziały tutaj wystawiła... bo ja choć raz na rok czytałam na onecie jeszcze, a już onetowskie blogi nie działają...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, wraz z awarią laptopa straciłam wszystkie stare teksty, z tymi rozdziałami włącznie.

      Usuń
  5. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Straciłam już nadzieję na twój powrót dawno temu, a tu taka niespodzianka. Ja zaczęłam czytać to opowiadanie w tym okresie co ty je pisać. Teraz może już nie jestem już yaoistką, ale wracałam do tej historii i będę nadal wracać z sentymentu. Przecież ja kocham Ravena i Fanuviela. Nigdy, przenigdy nie zapomnę ile radości dała mi twoja twórczość. Mam nadzieję, że nowe opowiadanie porwie mnie tak samo jak to. Chciałabym poznać zakończenie, no ale nie można przecież mieć wszystkiego. Muszę się widocznie zadowolić tym wycinkiem historii, który nam przedstawiłaś. Mogę wiedzieć czy pisanie to nadal twoja pasja?

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozumiem przemożną niechęć, zwłaszcza po takim czasie. Nie kryję zawodu, niemniej cieszę się, że wyjdzie coś nowego i z pewnością po to sięgnę. To opowiadanie jest dla mnie niemal sentymentalne, więc żal nie przeczytać kolejnych :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy